W związku z bardzo licznymi zapytaniami o szczegóły stosowania dozowników ceramicznych w ulach w zwalczaniu pasożyta varroa destruktor, chciałbym zainteresowanym przedstawić mój sposób postępowania. Podkreślam, że nie należy tego odbierać jako instrukcję obsługi, ponieważ każdy prowadzi gospodarkę pasieczną na swój sposób i powinien posiadać wiedzę na temat bezpiecznego stosowania kwasów organicznych w pszczelarstwie wg licznych publikacji naukowych.
Prowadzę gospodarstwo pasieczne od wielu lat. Stosowałem różne metody walki z warroa destruktor. W okresie ostatnich ok. 5-6 lat podchodziłem bardzo ostrożnie do stosowania kwasu mrówkowego, stosując różne zalecane dozowniki. Wyciągałem różne wnioski z ich wad przy stosowaniu. Postanowiłem wykorzystać swoją wiedzę zdobytą na uczelni AGH w zakresie własności i budowy materiałów ceramicznych oraz praktycznego 35- letniego doświadczenia w pracy w zakładach ceramicznych, do opracowania odpowiednich dozowników do aplikacji określonej ilości cieczy. Dozowniki te charakteryzują się równomiernym w czasie oddawaniem cieczy oraz tym, że temperatura otoczenia nie ma wpływu na jej szybkość parowania z wnętrza wyrobu /dyfuzja wewnętrzna /, ponieważ są one izolatorami. Szczegółowo napisałem o tym we wcześniejszych artykułach.
Płytki i krążki, które produkuję w cegielni mają mikroporowatość ok. 11%. Pochłaniają swoją masą – płytki ok. 40 ml cieczy, krążki ok. 20 ml cieczy. Po odparowaniu cieczy ponownie mogą być użyte /wielokrotnie/. Skrótowo jeszcze raz to opiszę. Do wiaderka z szczelnym zamknięciem wkładam określoną ilość płytek lub krążków. Zalewam 85% roztworem kwasu mrówkowego i pozostawiam parę godzin do całkowitego ich nasączenia przykrywając szczelnie pokrywką. Zabieg wykonuję wg przepisów BHP, w rękawicach kwasoodpornych i okularach. Płytki lub krążki pochłoną określoną ilość kwasu i więcej nie przyjmą. Dlatego nie ma potrzeby, aby indywidualnie dozować określoną ilość kwasu. Następnie po nasączeniu przekładam je do drugiego wiaderka, aby ociekły z nadmiaru kwasu i tak pozostawiam pod przykryciem, do czasu, kiedy mam poddawać do uli. Bardzo ważne jest, aby ule, do których wkładamy płytki lub krążki/pasują do pajączków/, miały dobrą wentylację, ponieważ opary kwasu opadając na dno bez odpowiedniej wentylacji wytworzą duże stężenie, które może porazić pszczoły. Jeżeli nie ma dennicy osiatkowanej, to wylotek korpusa ula powinien być otwarty na całą szerokość. Nadmiar kwasu pozostały w wiaderku po nasączeniu płytek lub krążków można wykorzystać do następnego zabiegu.
Przedstawiam jak przebiegała moja walka z pasożytem w 2020 r.
Na wiosnę nie stosowałem żadnego leczenia, ponieważ stwierdziłem, że w osypie zimowym praktycznie nie było varroa destruktor i w czerwiu trutowym też go nie widziałem. Pierwszy zabieg wykonałem 4 lipca wkładając na górny korpus 1 szt. płytki nasączonej kwasem mrówkowym 40 ml. Posiadam ule wielkopolskie, dennice osiatkowane. Po zabiegu, następnego dnia oraz przez kolejne dni, obserwowałem osyp varroa na wkładki dennicowe. Stwierdziłem, że nie występuje duże porażenie i dlatego drugi raz, po ok. 5-7 dniach nie powtarzałem zabiegu.
Po raz drugi zabieg wykonałem na początku sierpnia /wskazane jest już na koniec lipca/. Włożyłem pod folie po 1 szt. płytek nasączonych kw. mrówkowym po 40 ml lub po 2 szt. krążków po 20 ml. Obserwowałem osyp warroa w poszczególnych ulach/ był w różnym stopniu/. Do odkładów dałem po 1 szt krążka lub pół płytki. Zabieg powtórzyłem po 5-7 dniach. Ostatnie 2 zabiegi są bardzo ważne, gdyż zapobiegają dostaniu się varroa do czerwiu pszczół zimowych i ich uszkodzenia. Ostatni zabieg płytkami lub krążkami z kwasem mrówkowym wykonuję po zakarmieniu pszczół na zimę. Dałem w jednej pasiece 12 września i powtórzyłem 19 września. W drugiej pasiece11.09. i 17.09. 2020 r.
W późniejszym okresie jesiennym tj. 5 i 6 .10 2020 r. zastosowałem krążki i płytki nasączone roztworem dwuwodnego kwasu szczawiowego z wodą w stosunku 1:10. Poddawanie przedstawiłem w poniższym filmie.
Przez okres zimowy prowadziłem doświadczenia laboratoryjne i opracowałem nowy sposób podawania płytek z kwasem szczawiowym do uli. Postaram się zaprezentować go bliżej jesieni. W dniu 7 listopada wyrywkowo sprawdziłem po kilka uli w każdej pasiece, tam gdzie było najwięcej warrozy, odymiając tabletką apiwarolu. Znalazłem w 2-ch ulach po 1 szt. Z ostatecznym wnioskiem, że wytępiłem kwasami warroa destruktor czekałem przez zimę, aby zobaczyć co przyniesie wiosna. Zazimowałem łącznie w dwóch pasiekach 70 rodzin. Proszę mi wierzyć, wszystkie 70 rodzin przeżyło w bardzo dobrej kondycji. Od kilku lat, kiedy używam leczenie kwasem mrówkowym, praktycznie nie mam upadków rodzin, ale ważne są też inne zabezpieczenia w przygotowaniu do zimowli. Sprawdzając osypy zimowe /były bardzo małe/ znalazłem na dennicach w 4 ulach po 1-2 pasożytów. Obecnie pszczółki bardzo ładnie rozwijają się nosząc pyłek i wodę. W ulach jest dużo czerwiu, a ponieważ wiosna tego roku jest kapryśna i opóźniona, dlatego muszę je wspomagać, aby nie padły z głodu, poddając im ciasto cukrowe z prebiotykiem. Również w tym roku/ 2021/, podjąłem decyzję, że nie będę stosował leczenia wiosennego, bo nie ma takiej potrzeby.
Reasumując moje dotychczasowe spostrzeżenia, mogę stwierdzić, że zastosowanie płytek lub krążków ceramicznych nasączonych kw. mrówkowym w okresie letnim oraz w okresie jesiennym z kwasem szczawiowym, pozwala na bardzo skuteczną i ekologiczną walkę z pasożytem Varroa destruktor. Według mojej długoletniej praktyki pszczelarskiej uważam, że jest to szybki, tani i najlepszy spośród obecnie dostępnych sposobów jej zwalczania.
Autor: Zdzisław Skibiak